Jest rozdział pierwszy. Miałam go już od jakiegoś czasu, ale stwierdziłam, że trochę poczeka. Wiem, że Gabrielle jest w nim taką ciamajdą, ale w następnych rozdziałach to się zmieni. Będzie miała motywację, żeby działać. Nie jestem dobra w pisaniu jak to się stało, że herosi trafiają do Obozu, więc musicie przetrwać ten i następny rozdział. Potem będzie już lepiej. Proszę o szczere komentarze i zapraszam na nowy rozdział.
***
– Gabrielle, wstawaj!
Szybko!
Nie lubiłam, kiedy ktoś
mnie budził. A już na pewno, gdy robił to tak brutalnie. Nie
wiedziałam, co się dzieje. Ale nie obchodziło mnie to. Chciałam
się zwinąć z powrotem w kołdrę, skulić się pod nią i powrócić
do krainy sennych marzeń, gdzie nikt nic ode mnie nie chciał.
Victoria może i była moją najlepszą i zaufaną przyjaciółką,
ale była także agentką FBI, odpowiedzialną za moje zdrowie i
życie. A podobno sen to zdrowie, prawda? Albo może w tym przysłowiu
była mowa o sporcie? Nie moja wina, że nie pamiętam. W końcu mam
ADHD. Słabe, bo słabe, ale jest.
– Jeszcze pięć minut,
Vic... - mruknęłam zaspana.
– Boże, Gabe, błagam
Cię! One nas zabiją!
Momentalnie się
ocknęłam. Spojrzałam na zegarek. Była trzecia nad ranem. I ktoś
nas atakował. Nawet przez dźwiękoszczelne drzwi do mojego pokoju,
słyszałam krzyki i nawoływania.
– One? Zamach
przeprowadzają kobiety?
– To nie jest zamach!
Ubieraj się szybko, musimy uciekać.
Oczy mojej przyjaciółki
były pełne przerażenia, coś co często się nie zdarza. Victoria
była wykwalifikowaną agentką, podczas kryzysowych sytuacji
profesjonalizm brał górę nad strachem. Była najlepsza i do tego w
moim wieku. Dlatego właśnie to ona mnie strzegła, zamiast jakiś
facet z Secret Service.
Zerwałam się z łóżka
i chwyciłam jakieś rzeczy z mojej szafy, nawet nie patrzyłam co
biorę. Drzwi zatrzęsły się pod wpływem uderzenia.
– Gabrielle! -
krzyknęła ponaglająco. Jakbym nie wiedziała, że muszę się
śpieszyć. Szybko chwyciłam jakąś kurtkę, założyłam trampki.
Pewnie wyglądałam strasznie w rozczochranych włosach i z worami
pod oczami, ale mało mnie to obchodziło. Wcześniej też się tym
nie przejmowałam, niby jako córka prezydenta powinnam się dobrze
prezentować, lecz jeśli ludziom nie podoba się to, jaka jestem, to
oni mają problem, nie ja.
Pewnie sobie myślicie,
że nie zdaję sobie sprawy z powagi sytuacji. Błąd. Ja po prostu
przeżyłam tyle zamachów na moje życie, że następny nie robi na
człowieku takiego wrażenia. Zdajesz sobie sprawę, że
najważniejszy jest spokój i opanowanie, a nie panika.
Przyzwyczaiłam się, że Secret Service o wszystko zadba. No
właśnie...
– Gdzie są ci faceci z
Secret Service? Powinni mnie zabrać w bezpieczne miejsce. Powiem
ojcu, żeby ich zwolnił. Nie wywiązują się ze swoich obowiązków.
Każdy, kto spotyka Vic,
powinien wiedzieć, że jest cierpliwa, wybuchowa, niezbyt rozumie
innych ludzi. Nie zdziwiłam się, że przestała nad sobą panować.
Zaskoczyły mnie natomiast słowa, które wydobyły się z jej ust.
– Gabe, otrząśnij
się! Zobacz co się dzieje! To nie jest zamach. Atakują nas
potwory. Potwory, rozumiesz?! A Johna i Ricka nie ma tutaj, bo nie
żyją! Prawdopodobnie jak twój ojciec!
Mój ojciec... Mój
kochany tatuś, który kochał mnie bez względu na ADHD, co przecież
wiązało się ze wstydem. Córka prezydenta USA ma ADHD? Skandal! On
mnie jednak kochał, nie przejmował się opinią publiczną,
wspierał mnie na każdym kroku. To dla niego przekroczyłam granice
moich możliwości, miałam najlepsze oceny, a ostatnio dostałam się
do Harvardu. A teraz miał nie żyć? Niemożliwe.
Otworzyłam drzwi na
korytarz i rzuciłam się w stronę kancelarii, gdzie ostatnio
widziałam ojca. Przeszłam tylko kilka kroków, do zakrętu, gdzie
stanęłam jak wryta. Po całym korytarzu niczym porozrzucane lalki
walały się ciała agentów Secret Service. Łzy popłynęły mi po
policzkach, gdy zobaczyłam wśród nich Liama. Mężczyzna w średnim
wieku był dla mnie jak wujek, którego nigdy nie miałam. Ale nie to
przeraziło mnie najbardziej. Strachem napawała mnie ogromna bestia,
stojąca na końcu korytarza. Wyglądała jak skrzyżowanie lwa
nemejskiego i ogromnego pytona. A swoimi oczami, zwężonymi w
szparki, patrzyła się prosto na mnie.
Nie potrafiłam się
ruszyć. Jej wzrok hipnotyzował, wzywał do niej. Mimo przerażenia
zrobiłam krok do przodu. Jakby na to czekała. Potwór rzucił się
się do przodu, a ja zastanawiałam się czy śmierć jest bolesna.
Czy właśnie tak musiałam zginąć? Właśnie teraz? Obraziłam
sporo ludzi, zachowywałam się jak napuszona lala, wkurzając
wszystkich dookoła. Myślałam, że przed śmiercią zdołam ich
przeprosić. Kłóciłam się z bratem, nawet do mojej jedynej
przyjaciółki odzywałam się, jakby była nikim. A to nie prawda.
Ona, rodzice i mój młodszy braciszek byli dla mnie wszystkim. Nie
okazywałam tego, to prawda. Ale żyjąc w świetle fleszy, ciągle
prześladowana przez dziennikarzy nie mogłam tego robić. Świat
zacząłby uważać, że jestem słaba. Może nawet stałabym się
celem jakiegoś porwania? Dlatego, jako rodzina prezydencka
musieliśmy się na zewnątrz odnosić do siebie z dystansem. Tak
było bezpieczniej. Jednak w rzeczywistości było inaczej. Kochałam
moją rodzinę, a ona kochała mnie.
Zamknęłam oczy,
szykując się na śmierć. Nawet nie wiem, czemu nie uciekałam.
Chyba nie byłam w stanie. Zawsze inni troszczyli się, dbali o moje
bezpieczeństwo. A teraz okazało się, że nie potrafię nawet
ochronić siebie. Chyba byłam żałosna. I nie zostało mi sporo
czasu, aby to zmienić.
Nóż przeciął ze
świstem powietrze, tuż obok mojego ucha. I utkwił w samym środku
oka bestii. Istota zatrzymała się, łypnęła na mnie złowrogo i
runęła na podłogę. Nie ruszała się.
– Pośpiesz się! Masz
zamiar stać tutaj i się gapić?!
Krzyk Victorii wyrwał
mnie z otępienia. Oczywiście, że to ona rzuciła nożem. Nikt inny
nie miał takiego cela. Złapała mnie za rękę i pociągnęła w
stronę okna. Chłodne powietrze przesycone dymem owiało mnie ze
wszystkich stron. Do moich uszu dotarł dźwięk wystrzałów,
najwyraźniej te potwory nie dorwały wszystkich. Spojrzałam w
kierunku kancelarii prezydenta. Mój ojciec nie miał takiego
szczęścia. Część budynku, w której przebywał była całkowicie
zawalona. Przynajmniej mama i Thomas byli bezpieczni, z dala od
zdarzeń nie z tego świata. Jednak agenci Secret Service nie musieli
już bronić prezydenta. Ci co przeżyli, powinni uciekać. Też w
końcu mieli rodziny, które się o nich martwiły.
– Vic, wydaj rozkaz,
aby wszyscy się wycofali. Niech uciekają.
Gdy dziewczyna wydawała
polecenia przez telefon, wyjrzałam przez okno. Pięć metrów niżej
rósł gąszcz krzewów, przycięty na kształt cylindra. Nasz
ogrodnik miał gust, ale też dziwne pomysły, które o dziwo wszyscy
podziwiali. Tak czy siak czekało mnie miękkie lądowanie.
– Skończyłam. Skacz,
na dole jest bezpieczniej niż tutaj.
Na potwierdzenie jej
słów na korytarzu pojawiła się kolejna bestia, podobna do
poprzedniej jak kropla wody. Może były bliźniaczkami? Mój mózg
naprawdę kiepsko pracował.
Nie potrzebując
dalszych słów zachęty, przerzuciłam nogi przez parapet i runęłam
w dół. Krzaki zamortyzowały mój upadek, jednak i tak syknęłam z
bólu. Powinnam ugiąć nogi. Agentka wylądowała obok jakąś
sekundę później bez najmniejszych problemów. Według jej
opowieści skakała z dwudziestopiętrowych budynków, ale nie wiem
jak to możliwe.
Wstała i pobiegła w
stronę garażu. Ruszyłam za nią. Całe szczęście, że byłam
dobra z w-fu, bo inaczej nie miałabym szans na dotrzymania jej
kroku. Jednak przerażenie dodawało mi sił i ostatecznie
wyprzedziłam ją o kilka sekund. Myślę, że pobiłam swój życiowy
rekord.
Drzwi do garażu okazały
się otwarte. Nie pytajcie dlaczego. Ojciec uważał, że nie musi
ich zamykać. Może miało to związek z liczbą ochrony, która
krążyła po posiadłości. Żaden złodziej o zdrowych zmysłach
nie przyszedłby tu kraść samochodu.
Victoria siadła za
kierownicą i pochyliła się w poszukiwaniu odpowiednich kabelków.
Klucze znajdowały się pewnie gdzieś pod gruzami. Otworzyłam bramę
na całą szerokość i zajęłam miejsce pasażera. Po chwili
samochód odpalił i moja przyjaciółka wyprowadziła go z garażu z
szybkością i sprawnością, której pozazdrościłby jej niejeden
rajdowiec.
Szybko oddaliłyśmy się
od Białego Domu. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na miejsce, w
którym dotychczas mieszkałam. Miałam wrażenie, że już tam nie
wrócę, a nawet jeśli będę zupełnie inną osobą. Cały budynek
stał w ogniu, widziałam sylwetki uciekających agentów. Na dachu
przykucnął jakiś stwór. Miałam wrażeniem, jakbym obejrzała
jakiś film fantasy z udziałem potworów pożerających ludzi, a
teraz śnił mi się koszmar. Dla pewności uszczypnęłam się z
ramię. Bolało. Więc to nie sen...
– Co teraz robimy? -
spytałam przyjaciółkę, gdy zatrzymała się na poboczu drogi.
Jechałyśmy jakieś cztery godziny, każda pogrążona w myślach.
Miałam nadzieję, że Victoria wymyślała jakiś plan.
– Nie wiem –
spojrzała na mnie bezradnie zielonymi oczami. Jej rude kręcone
włosy tworzyły na głowie stóg siana, zauważyłam też kilka
liści wplątanych w kosmyki. Wyglądała jak siedem nieszczęść. A
ja pewnie nie lepiej.
– Coś się dzieje, coś
niewytłumaczalnego. Pewnie powinniśmy pojechać do głównej
siedziby FBI, ale mam wrażenie, że to ciebie te stwory szukały.
Jeśli tak, to będzie to pierwsze miejsce, w którym zaczną Cię
szukać. Musimy się ukryć.
– Boże, moja mama! I
Tommy! Przecież ich też dorwą. Daj mi komórkę, muszę zadzwonić
i ich ostrzec!
– Uspokój się, Gabe.
Byłam na szkoleniu i rozważaliśmy tam podobną sytuację. Co
prawda nie braliśmy pod uwagę potworów, ale pomijając to,
wszystko przypomina próbę porwania. W takiej sytuacji jestem
zobowiązana zapewnić Ci bezpieczeństwo, ukryć Cię gdzieś przed
wrogami. I nie, nie dam Ci zadzwonić, bo telefony można łatwo
namierzyć. Twoja mama i brat zostali już poinformowani o
zaistniałych komplikacjach i przeniesieni w strefę bezpieczeństwa.
Nic im się nie stanie.
Ze zdumieniem
wpatrywałam się w nią, kiedy z jej ust wypływał ten
profesjonalny bełkot. Kto używa takiego słownictwa? W zaistniałej
sytuacji? Jestem zobowiązana? Na pewno nie młodzież. Czasem Vic
zachowywała się naprawdę nie na swój wiek. Obie miałyśmy
siedemnaście lat, ale o ile ja byłam zwykłą nastolatką z
wahaniami nastrojów, dziwnymi zachciankami i mającą resztę świata
w głębokim poważaniu, moja przyjaciółka w kryzysowych sytuacjach
(czyli bardzo często) przełączała się na tryb ,,super-agentka”
w cytowała mi wszystkie formułki z akademii dla agentów, którą
niedawno ukończyła.
– Skąd wiesz, że to
mnie szukali?
– Bo jak biegłam do
twojego pokoju, to usłyszałam, jak jeden z tych stworów syknął
do agenta
,, Gdzie jest córka
prezydenta?”. Przynajmniej tak mi się wydawało, trudno było go
zrozumieć.
– Czego oni ode mnie
chcą? I dlaczego zabili tatę? - poczułam, że w moich oczach
gromadzą się łzy. To z mojej winy zginęli ci wszyscy ludzi.
Stracili życie dlatego, że byłam w Białym Domu, tylko dlatego.
Świat z pewnością nie był sprawiedliwy. Z trudem powstrzymałam
szloch, który narastał w moim gardle.
– Nie wiem, ale się
dowiem. Nie pozwolę, żeby...
Urwała nagle, gdy
zorientowała się, że płaczę.
– Spójrz na mnie,
Gabrielle – podniosłam na nią wzrok. Zawsze mi mówiła, że mam
piękne oczy. Dla mnie były one po prostu dziwne. Jasnoszare, a
wokół źrenicy dało się zauważyć złoto-srebrną obwódkę.
Były niepokojące, idealnie nadawały się, aby przeszyć kogoś
wzrokiem. W moim życiu było to bardzo przydatne. Włosy miałam
jasnobrązowe, czasem wpadające w odcień czerwieni. Do tego
jasnozielone pasemka. Niby córka prezydenta, a jednak nastolatka,
prawda?
– Wiem, że jest Ci
trudno. Straciłaś ojca, twoje życie rozsypało się jak domek z
kart. Ja też przeżyłam szok. Ale musisz wziąć się w garść.
Sama nie dam rady Cię uratować, jeśli te stwory Cię szukają.
Musisz się opanować i mi w tym pomóc. Dowiemy się kim są, co się
tutaj dzieje. Ale mi pomóż.
– Ale ja... Nie wiem
czy dam radę.
– Znam Cię, Gabe.
Jesteś moją przyjaciółką. Wiem, że nosisz wiele masek, prawie
nigdy nie jesteś sobą. Wciąż udajesz kogoś, kim nie jesteś.
Przed całym światem zimną osobę, egoistkę, zapatrzoną w siebie
lalę, pewną swojej wartości. Ale taka nie jesteś. Przy rodzinie
zachowujesz się nieporadnie, bo wiesz, że pomaganie Ci sprawia im
przyjemność. Przedstawiasz się im jako nieśmiała osoba, z
mnóstwem kompleksów, której trzeba poświęcić wiele uwagi. To
także nie ty. Tak naprawdę jesteś odważna, lojalna, inteligentna,
opanowana i pomysłowa. Zawsze dążysz do wyznaczonego celu, zawsze
dopniesz swojego. Potrafisz odróżnić rzeczy mniej ważne od bardzo
ważnych, umiesz myśleć z chłodną kalkulacją. Właśnie tej
prawdziwej Ciebie w tym momencie potrzebuję. Pomyśl i powiedz mi:
gdzie jedziemy?
Miała rację. Powinnam
się opanować i zacząć myśleć. Na rozpacz i łzy przyjdzie czas
później, kiedy będziemy już bezpieczne. Zastanowiłam się nad
odpowiedzią. Gdzie mogłyśmy się schronić przed monstrami
wyjętymi jak z horroru? Rodzina i przyjaciele odpadali. To był
oczywisty cel. Nie mogłyśmy się zatrzymać w jakimkolwiek hotelu,
ponieważ każdy dziennikarz znał moją twarz i z łatwością ją
rozpozna. Czyli co? Miałyśmy wynająć mały domek w górach, na
całkowitym odludziu i żyć tam do końca życia? Nie, wtedy nie
miałybyśmy możliwości dowiedzenia się, kto za tym wszystkim stoi
i o co tu chodzi. Musiało być jakieś inne wyjęcie...
Nagle poczułam na szyi
ciepło, które w kilka sekund zaczęło mnie palić tak, że
krzyknęłam. Srebrny naszyjnik w kształcie węża z rozłożonym
kołnierzem, który dostałam od mojej mamy na piąte urodziny,
żarzył się na biało. Zerwałam go z szyi i rzuciłam na przednią
szybę. Rozległ się huk i pojawił się dym. Vic otworzyła okna,
aby wpuścić trochę świeżego powietrza.
Naszyjnik leżał tam
gdzie go rzuciłam. Nie jarzył się już upiornym blaskiem, wydawał
się być nietknięty. Podobnie jak szyba. Po sile wybuchu
spodziewałam się, że cała będzie popękana, ale nie było ani
jednej rysy. Jedyną różnicą był biała karteczka, leżąca pod
wisiorkiem. Wyciągnęłam przed siebie drżącą rękę i chwyciłam
ją. Przeczytałam zawartość:
Long Island, Obóz
Herosów
Czemu
by nie? Potwory były dziwne, to też jest dziwne...
Wszystko
się zgadza. Może tam znajdę odpowiedzi?
–
Tam jedziemy – poinformowałam Victorię, podając jej białą
kartkę.
Hej!!
OdpowiedzUsuńnie słyne z pisania długich komentarzy ale...
*bierze głęboki oddech*
Masz talent do pisania.
Twoje blogi(tak czytam tez drugi)bardzo łatwo sie czyta i mozna sie poczuc jakby czytało sie jakąś książke (moim skromnym zdaniem)Musierowicz.
Tak pisze prawde.
Gabe troche przypomina mnie nigdy nie pokazuje swojej prawdziwej twarzy.
Czekam z niecierpliwościa na rozdział II i życze Ci morza weny.
Pozdrawiam
Emi
Ps.Bedą bohaterowie tez z ksiązek?Jak tak to którzy?Oczywiście na to pytanie nie musisz odpowiadać.
Dziękuję za komentarz. Musierowicz? Wątpię, nie mam takiego talentu. Ale i tak dziękuję.
UsuńBędę bohaterowie z książki Ricka Riordana, ale nie będą grać głównej roli. Obowiązkowo pojawi się Percy, Annabeth, Leo i Nico (niby swoje przeciwieństwa, ale obu kocham), Rachel, Travis i Connor od Hermesa. Co do reszty się zobaczy. Jak masz jakieś specjalne życzenie, to pisz. Może uda mi się gdzieś tą postać wcisnąć, ale na pewno nie będzie odgrywała dużej roli. Mam już swoich ukochanych głównych bohaterów i z nich nie zrezygnuję.
Hejka. Zapraszam na nowy spis blogów na blogspocie, a mowa tu o Katalog Euforia http://katalog-euforia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZgłoś swój blog do naszego katalogu!
Gabriella miała całkowitą słuszność, że się wściekła! Bo kto lubi być budzony o tak niedorzecznie wczesnej porze? To skandal! SKANDAL!!! Nawet atakowanie Białego Domu przez potwory nie jest dobrym uzasadnieniem na to... no może trochę tam jest.
OdpowiedzUsuńHmm... Victoria jest naprawdę świetna! Niby nastolatka, a kojarzy mi się ze śmiertelną tajną agentką! Taką przed trzydziestką :3
Dobra... Gabe ma ADHD... wydaje mi się, że może być córką jakiegoś boga, ale bardziej chyba uwierzę w to, że jest córka herosa (mam tutaj na myśli naszyjnik, który podarowała jej matka na piąte urodziny).
No i nie zgodzę się z tobą, że źle to zaplanowałaś! Pomysł na dodarcie do obozu jest całkowicie... odświeżający? W końcu sama wiem, jaki to problem, aby wymyślić coś oryginalnego w tej dziecinie, a Tobie się to udało i jest to niezmiernie intrygujące i ciekawe! Naprawdę świetnie Ci to wyszło... mi tam z całą pewnością się to podoba :D
Gabe kojarzy mi się z osobą, która ma kilkanaście masek, które nakłada na twarz, a my musimy odkryć, która z nich jest jej prawdziwą. Z jednej strony dla potrzeb mediów udaje zimną, egoistyczną i samolubną lalunię, z drugiej strony dla rodziny jest słodka, niewinna, jak małe dziecko potrzebująca ciepła i miłości, a zaś z pewnością posiada jeszcze kilka stron, a jedna z nich jest tą - jej właściwą.
Cały ten pomysł na niecodzienny charakter Gabrielli naprawdę mi się spodobał! Moim zdaniem jest naprawdę niesamowitą i pełną tajemnic, jak i sekretów osobą! :3
Przypomniało mi się, że chciałam jeszcze napisać, że jestem pełna podziwu dla samozaparcia głównej bohaterki, bo tylko ktoś tak silny, jest w stanie mieć świetne oceny w szkole i jeszcze z w-f! Naprawdę... godne podziwu! *-* Ja tam nigdy nie byłam orłem w tych dziecina :P
No i teraz mam mały dylemat... z jednej strony wiem, że ojciec Gabrielli myślał, że jego córka może nie żyć i on i jego agenci mieli naprawdę "bliskie" spotkanie z potworami, które do końca nie wiadomo, jak się skończyło, choć ja podskórnie mam cichą nadzieje, że jednak on nadal żyje. Jednocześnie też zastanawiam się, czy przypadkiem nie jest inaczej, a to mnie naprawdę przygnębia i myślę sobie: "biedny tatuś Gabrielli".
Piszesz świetnie, fantastycznie i przecudownie! Choć moim zdaniem rozdziały mogłyby być dłuższe :P
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! ^^
Jej, co mogę powiedzieć? Dziękuję.
UsuńNastępny rozdział będzie na pewno dłuższy, mam już 3 strony, a nie jestem nawet w połowie. Więc musisz na niego trochę poczekać :)
Czy ojciec Gabe żyje, okaże się w trzecim rozdziale (przynajmniej tak myślę). Co do w-fu to cię rozumiem. Mam nawet dobre oceny, 5 z wf, ale ten przedmiot to masakra. Jak gram (najgorzej jak jest ręczna) to czuję się jak największa ciamajda na całym świecie. A jeszcze facet od wf sobie ubzdurał, że stać mnie na więcej.
Cieszę się, że wyszła mi taka Gabrielle. To był mój cel, ale nie wiedziałam, czy mi się uda. A Victorię sama coraz bardziej lubię. Ja w ogóle uwielbiam tajnych agentów, wszelakiej maści :D
Co do pochodzenie Gabe, zobaczymy. To znaczy wy zobaczycie, bo ja już wiem.Ale to nie zmienia stanu rzeczy, przecież dziecko herosa też jest herosem.
Jeszcze raz dzięki za komcia ;)
twój blog został dodany do "Katalogu Euforia"
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Gabrielle, była nieco ciapowata. Nieco drażniące są bohaterki, które nie potrafią sobie radzić, więc mam nadzieję, że Gabe nie będzie jedną z nich. Nie wiem na ile zda się mnoja rada, ale skoro nie jesteś zachwycona, tym jak bohaterowie trafią do obozu, może lepiej byłoby już w jedynce wyjść od tego, że dotarli, do tego niezwykłego miejsca, a to co wydarzyło się w prologu pozostałoby na jakiś czas tajemnicą? No nieważne.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział jest jakiś taki... krótki... Nie dałabyś rady wydłużyć nieco kolejnych notek? Zaczęłam, czytać i nawet nie wiem kiedy skończyłam. Zdecydowanie za mało.
Póki co nie za bardzo podoba mi się postać Gabrielle. Rozumiem córka prezydenta, musi miec różne oblicza, ale moim zdaniem jak na razie co zachowije się jak pusta lala. Nawet względem swojej przyjaciółki! Przy niej tym bardziej powinna byc szczera. A rodzina? "Przy rodzinie zachowujesz się nieporadnie, bo wiesz, że pomaganie Ci sprawia im przyjemność. Przedstawiasz się im jako nieśmiała osoba, z mnóstwem kompleksów, której trzeba poświęcić wiele uwagi." Czy to nie jest przypadkiem nadużywanie ich dobrego serca? Mam nadzieję, na jakąs przemiane wewnetrzną Gabe. Z pozostałych kwestii, które poddaję wątpliwości... Jeśli Victoria nie jest istotą nadprzyrodzoną, to nie przeżyłaby upadku (skoku) z wysokości 20 pięter... No błagam, mimo tego, że to opowiadanie fantasy, realizm także musi występować.
Dobrze, teraz czas na pochwały. :) Podoba mi się postać Victori. Choć jest młoda, to niezwykle opanowana. Ma głowę na karku, jest dobrze zorganizowana i zachowuje zimną krew nawet w kryzysowej sytuacji. W dodatku widać, że niezależnie od sytuacji, nie zowstawiłaby przyjaciółki. Interesujące są także te potwory. Dlaczego, obrały sobie za cel właśnie Gabrielle? Co jest w niej takiego wyjątkowego, że gotowe były zrobić niemałe zamieszanie, aby ja dorwać? Ciekawi mnie też ten tajemniczy naszyjnik. Zaintrygowała, mnie jego rola kompasu, który wskauje drogę, do obozu herosów. Nasuwa mi się na myśl, że to jakiś magiczny podarunek. Może od któregoś boga? Kto wie? W każdym razie to bardzo ładny motyw.
Na dziś tyle ode mnie. Życze wodospadu weny i pozdrawiam :)
Wewnętrzna przemiana będzie na pewno :) Ja sama nie zniosłabym takiej Gabrielli. Obawiam się, że chociaż nie miałam tego w planach, to zaczynam lubić Victorię coraz bardziej i chyba będę dodawać rozdziały z jej punktu widzenia także. Co do tego 20 piętra, to są zwykłe przechwałki. Wiesz, jest ta ciągła rywalizacja między agentami i w końcu wymyśli sobie taka agentka, że z 20 piętra skoczyła, aż w końcu sama zacznie w to wierzyć. W przypadku Vic było inaczej. Ona po prostu ,,przez przypadek" zapomniała wspomnieć, że miała przy pasku tą linkę (wiesz typu James Bond, Odlotowe Agentki) i po prostu zjechała na niej z takiej wysokości. Po co się było zagłębiać w szczegóły :D
UsuńNastępny rozdział będzie dłuższy, trafią do Obozu, w następnym Gabe i Victoria wszystko ogarną, a w czwartym myślę, że będzie misja. Nie chce mi się ich trzymać w obozie herosów. Leniwa jestem.
Jestem, jestem! :D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przypadł mi do gustu. W świetny sposób opisałaś ich ucieczkę z Białego Domu... Ciekawi mnie tylko, dlaczego potwory zaatakowały prezydenta? No szukanie córki prezydenta jest chyba wystarczająco dobrym powodem...
Myśli Gabe o jej rodzinie chwyciły mnie za serce. Uroczo, że to właśnie o nich myślała.
Kiedy przeczytałam opis Victorie od razu w głowie pojawiło mi się pytanie: ,,Merida?!" Ale to tylko dlatego, że jestem nienormalna XD
Nie wiem dlaczego, ale dziewczyny przypominają mi bohaterki z Akademii Wampirów... Ale to pewnie dlatego, że jest układ chroniona i ochraniająca :D
Podoba mi się Gabrielle - aw... Moja imienniczka :) Taka sierotka, ale wydaje mi się, że będą z niej ludzie. Za zielone pasemka ma u mnie punkty bonusowe!
Ale co tam Gabe! Vic będzie moim ulubionym ziomkiem! :D Takie genialne dziewczyny to ja lubię.
Dziwi mnie, że piszesz zaimki z wielkiej litery... Wydaje mi się, że tylko w listach pisze się ,,Ci", ,,Cię". Ale mogę się mylić!
Ta-da-buuum! I już wiedzą, gdzie jechać. No genialnie to wymyśliłaś :D
Zapraszam także do siebie ;)
nowa-w-hogwarcie.blogspot.com
Zgadzam się w pełni, że Gabrielle była nieco irytująca w tym rozdziale, ciapowata i w ogóle jakaś taka nieogarnięta, ale mam dla niej kilka usprawiedliwień. Po pierwsze, ktoś znowu atakuje jej rodzinę, może byc do tego przyzwyczajona, albo i nie, ale to i tak jest straszne. Po drugie, dowiaduje się, że być może to właśnie ona miała byc głównym celem i przez nią reszta jej bliskich może już nie żyć. Po trzecie, świadomość, że rodzice i brat zostali zamordowani. Po czwarte, serio? Stwory nie z tego świata? To mówi chyba samo za siebie :D Mogłabym wymieniać jeszcze dalej, ale po co? Jej położenie jest ciężkie i to nieogarnięte zachowanie jest jak najbardziej wytłumaczalne.
OdpowiedzUsuńDobrze jednak, że ma przy sobie agentkę, towarzyszkę, przyjaciółkę, która panuje nad całą sytuacją. Dziwi mnie tylko jedno, jej wiek. Naprawdę ma 17 lat i jest tak dobrze wyszkolona, że może bronić córki prezydenta? Stawiałabym na kogoś bardziej doświadczonego, kto byłby bardziej wiarygodny. Ale jak widać radzi sobie całkiem dobrze.
Ooo, i tak nagle pojawiła się informacja, gdzie mają się udać? Nawet przez moment nie wahała się, że może to pułapka? A co więcej, nie zdziwiło ją to, że to kolejna nadnaturalna sprawa? Coś za łatwo ufa niewytłumaczalnym rzeczom :D
Weny i do następnego! :)
Wybacz , że taki mało origalny czy długi ,ale cóż nie mam talent do rozpisywania się . :) Blog naprawdę ciekawy ,szybko się czyta , postacie świetne ( szczególnie Gabrielle , moja imienniczka :3 ) . Pomysł z Białym Domem I nastoletnią agentką świetny . Mam nadzieję , że w kolejnych rozdziałach jest jeszcze ,jeszcze ciekawiej , tak żebym nie mogła spać po nocach . xD A tak na serio to kawał dobrej , solidnej roboty . :) Trzymaj kciuki , abyśmy dalej tak świetnie pisała ! :)
OdpowiedzUsuńRozdział pierwszy przeczytany!
OdpowiedzUsuńPrzeczytawszy te dwie notki, już śmiało mogę stwierdzić, że masz wielki talent i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś! Miałam wrażenie, jakbym czytała naprawdę dobrą książkę. Lecę czytać następne rozdziały.
Pozdrawiam, Alex